Piątek nie był końcem plag, w poniedziałek był gorzej- zatrułam się makrela ( tak przynajmniej myślałam) a w środę zachorował Olinek. Konkretnie o 4-ej nad ranem w nocy z wtorku na środę temperatura ponad 39stopnie. A potem w nocy ze środy na czwartek biegunka, potem doszły wymioty. Co prawda wymiotuje głównie lekarstwem ( M. twierdzi, że robi to jak w Egzorcyście. Ja uważam, że nauczyła się wymiotować na potrzeby niesmacznego lekarstwa). Cały dzień na cycku, bo ani jeść ani pić nie chce.
Dziś wstała w dobrej kondycji. Zobaczymy, co przyniesie dzień.
Musiałam jej sprzedać wirusa ale miejmy nadzieję, że przeciwciała też jej sprzedałam.
Och, życzymy jak najszybszego powrotu do zdrowia!
OdpowiedzUsuń