Październik się zaczął koszmarnie. O wypadkach innych nie chcę tu pisać, bo i nie za bardzo mi wolno, mój w porównaniu do tych innych toi Pikuś ale zawsze.
Jako że w kancelarii, głównie ostatnio sprzątam to i zapakowałam akta w karton i podniosłam.... I reszte piatku spędziłam na fotelu nie ruszając się. Do domu wróciłam ledwie żywa. Pani Ela pognała do lekarza a M. wracał ze szkolenia, gdzie trzy dni balował. Położyłam się z Olą do łóżka i zdychałam. Pawciu cały niepocieszony, bo go prosiłam zeby pobawił się z Olą, patrzył na mnie z potępieneim i przerażeniem:
- Ale obiecaj, że nie umierasz ...
- Nie umieram, tylko mnie boli, zaraz pójdę po tabletkę i przestanie - jęczę dalej.
- To ja pójdę i ci przyniosę - śpieszyło mu się żebym ozdrowiała, bo miał w planie pograć na komputerze a nie siedzieć z nami.
- Nie umiesz czytać i nie wiesz jakie lekarstwo a poza tym półka z lekami jest wysoko, nie sięgniesz...
- Przystawię krzesło..
- Pójdę sama.
Poszłam, wróciłam i słuszę jak Pawciu, który miał przypilonować Oli ją pociesza:
- Nie denerwuj się Ola mama jeszcze nie umiera, mamę mocno boli.
zaliczyłam jeszcze serie pytań:
- Jeszcze cię boli?
- Jaki jest numer na pogotowie?
- A do strażaków?
W końcu po kilku minutach pozwoziłam mu pójść sobie pograć a my zostałyśmy same i usnęłyśmy.
Śpimy i w pewnym momencie słyszę:
- Mama jakiś pan przyszedł!
Nawet nie muszę pisać, że jak nie mogłam chodzić tak podskoczyłam.
- Wpuściłeś go?- już jestem w przedpokoju i widzę, że nikogo nie ma, za to krzesło do drzwi przysunięte. Zerakm przez wizjer, na progu, za drzwiami stoi gospodarz.
- Nie, to obcy Pan z jakąś skrzyneczkę.... nie znam to nie wpuściłem!
Ja gospodarza wpuściłam ale już stanu liczników nie byłam w stanie mu podać a on widząc jak wyglądam nawet nie nalegał.
Udał mi się dostać jeszcze w piątek na fizykoterapię i nie jest tak źle....
Ojj
OdpowiedzUsuńZdrowia życzę.
A Pawciu to już duży rozumny mężczyzna :)
Zdrowiej kobito, a syna uściskaj - zaradny, przewidujący, inteligentny młody człowiek :D
OdpowiedzUsuń