czwartek, 28 lipca 2011

Olinka i Hruboskalsko


Hruboskalsko to góry a raczej coś w rodzaju gór i zamek Hruba Skala.
Zamek z wierzchu super, w srodku do zwiedznia nic ... poza przewijakiem w restauracji zamkowej ( czynnej tylko do 17-ej i nie podają wszystkim kawy, lodów i ciasteczek; generlanie odeszliśmy z kwitkiem).
Za to góry naprawdę fajne.

W sumie od godziny 10.20 gdy stanęliśmy na parkingu, szliśmy do 16-ej. Z drobną przerwą na karmienie Oluchy i zmianę tragarza.

W zamku udało się Pawłkowi zobaczyć kawałek przedstawienia dla dzieci ale tylko kawałek...
Wróciliśmy potem do Semina - czyli miejscowości, gdzie mieszkamy na późny obiad. Na zamku zjedliśmy frytki, dziwną i pizzę i jeszcze dziwniejszą , choć smaczną kiełbasę paprykową.
W naszym ośrodku Trosky ( polecamy każdemu na wakacje) zjedliśmy knedliki a właściciel ośrodka postanowił pomóc nam zjeść w spokoju i zabrłą Olę na ręcę i pobiegł się nią pochwalić paniom do kuchni.

 A szczególnie pani Sobotkovej, która zaraz mu ją odebrła i sama nosiła.

(Nasz domek )
Powiedziała też nam, że po czesku Ola to Olinka (też ładnie). Zjedliśmy i nawet piwo udało się wypić, ja malutkie ale było naprawdę dobre.
W tym czasie, gdy my jedliśmy nasze dziecko ( było już po porcji kotlecika  w mieszkaniu) zdobywało trampolinę i czeskiego kolegę.


  Kolega lat 3,5 Marcinek, alergik, posiadający malutkeigo jak Ola kuzynka ( "Misia, co to ma czapeczkę bez nauszników").
My sobie poderwalismy mamę Marcinka i trochę pogadaliśmy po słowiańsku. Pawciu też się z Marcinkiem świetnie dogadywał. Dziś tylko nie udało im się ustalić, gdzie jest bramka.
Padliśmy jak betki. Zapomniałam jeszcze napisać, że "popędziłam Pawełkowi kota, bo się przestraszyłąm ogromnej żaby. A, i TO JA JESTEM KRÓLEM GRZYBÓW!!!!!! znalazłam podgrzybka.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz