Chłopaki w lesie a my same w domu.
Wczoraj wybrałyśmy się na rower i Olka wisi mi nową lampę. Jak tylko dostanie jakieś dofinansowanie od dziadków - to sobie kupię.
Generalnie jest trochę niegrzeczna. Biegała po Szerokiej, siadała na każdej płytce z miastem hanzeatyckim, siadała na schodkach i zbiegała z podjazdów dla niepełnosprawnych.
Ale jest tu ze mną, bo jak była z chłopakami w lesie, to mi jednak pusto bez tej gadzinki było.
A przed chwilą przyłapałam plastikową zebrę jak wyżerała mi z talerza krupnika a po chwili to i Olin się dołączył.
A jaki słownik ma ostatnio bogaty. Najpiękniej mówi ziółw i ciask. Jaeśli można domyśleć się w kwestii żółwia, to ciask też jest dość oczywisty. Jest to po prostu kask rowerowy, któy zawsze Ola zakłada gdy jedzie "brum, brum" - czyli rowerem.
A swoją drogą, to wczoraj na udało się dobić do 101 km!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz