Zgodnie z radą pani psycholog odpuszczam. Nie ma sensu żebym ostanie nerwy szargała, żeby przygotować Pawełka do egzaminu. Maćkowi ewidentnie na tym nie zależy a nawet wręcz odwrotnie zależy mu żeby się nie dostał.
Zdany się na los. Teraz przez tydzień pozabieram Pawła do kancelarii, gdzie nie będzie miał wyjścia i będzie ćwiczył a potem trudno. W domu nie zmierzam już z nim siedzieć. Toi jest bez sensu. Jeśli tylko na chwilę odejdę zaraz zaczyna rysować strzelankę , nie jest w stanie siedzieć na krześle przez 10 minut. Generalnie stara się za wszelką cenę wyprowadzić mnie z równowagi a ja wtedy nie wyrabiam tylko na niego krzyczę. M. chce mieć święty spokój, więc krzyczy na mnie i tak kółko się zamyka. Czasem odejdzie od komputera ( głównie po to żeby udowodnić mi, że można nie krzyczeć) i wtedy siada z Pawłem ale trwa to 5 do 10 minut i potem mu już odpuszcza. Więc teraz ja siedzę z Olinem, który śpi, Paweł przed telewizorem a M. przed komputerem pisze i siedzi w internecie. Wszyscy są szczęśliwi, każdy osobno. Ale jest cicho i podłoga czysta! A jeszcze w tym wszystkim jest Olin, trudno mi siedzieć z Pawłem i pilnować każdego jego ruchu na kartce papieru, kiedy nie ma się komu zająć małą. M. ma cierpliwości do Olina, gdy ja jestem w domu na 10 minut. Gdy mnie nie ma doskonale sobie radzi i potrafi się małą zająć.
Generalnie jestem rozgoryczona, bo zleżały mi na fajnej szkole dla Pawła ale nie mam już siły odpadam. W nosie to tylko podstawówka. Jest mądry, jak dotrze do niego, że wykształcenie jest potrzebne to i jakieś studia kiedyś skończy nie ma się co spalać.
Ten tydzień popracuje, bo nie będzie miał wyjścia i albo to wystarczy albo nie. Trudno
To naprawdę jakaś ekstra podstawówka, że warto tak szarpać siebie i dziecko? Moje chodzą do zwykłej rejonowej, tej samej co ja kiedyś, i jest ok. Naprawdę szkoły podst. sie zmieniają i dzieci są w centrum zaitneresowania - w szkole moich, i w zaprzyjaźnionych też. Pewnie nie ma takich cieplarnianych warunków jak w prywatnych, ale może to i lepiej? Na wyścig szczurów jeszcze będzie czas.
OdpowiedzUsuńA jeśli chcesz synka zmotywować - może jacyś koledzy z przedszkola wybierają sie do upatrzonej przez Ciebie szkoły?
Pozdrawiam, Agnieszka, mama 7-latów